Poprzez dzicz: Actros SLT na Nowej Zelandii

Reportaż

Siła w parze z umiejętnościami.

Gdzie dla innych ciężarówek kończy się droga, Actros 3365 SLT nie ma żadnego powodu, by zawracać. Na przykład wioząc 52-tonowy ładunek przez dzikie tereny Nowej Zelandii.

Transport ciężki na nieutwardzonych drogach w terenie – ładunek musi tu być zabezpieczony naprawdę starannie.


I co? Czyżby „game over”? Kierowca Stephen Taylor i menedżer Marc McNeilly mają przed sobą prawdziwe wyzwanie. Dwaj panowie, pracownicy firmy Fulton Hogan, jednego z największych nowozelandzkich przedsiębiorstw w branży budowy dróg i projektów infrastrukturalnych, stoją gdzieś w Waipori w prowincji Otago. Stoją wczesnym rankiem, pośród górzystych, gęstych lasów nowozelandzkiej Wyspy Południowej. Pierwsze promienie słońca właśnie zalewają horyzont łagodnym, złotożółtym światłem.

Okolica jest bezludna, zwykle słychać w niej jedynie świergot ptaków. Lecz dziś w tę ciszę wdziera się odgłos 480-kilowatowego silnika V8. To Actros 3365 SLT, wspinający się stromym i wąskim szutrowym traktem. Potężny samochód, który wiezie dziś równie potężny ładunek: ważącego 52 tony Tigercata 880, rodzaj koparki specjalnie przystosowanej do robót leśnych. Maszyna przewożona jest na pięcioosiowej naczepie niskopodwoziowej. Zestaw ma 15,5 metrów długości i 4,2 metra szerokości, a waży około 93 ton. Wytwór zaawansowanej techniki, wart w przybliżeniu dwa miliony euro.

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy