Sovereign Speed: Sebastian Stehl wozi części lotnicze do najważniejszych hubów lotniczych w Europie

Reportaż

Pilot na starcie.

Sebastian Stehl jeździ swoim Actrosem po całej Europie. Na pokładzie: ważne części dla branży lotniczej. Oraz jego rzeczy sportowe.

To się nazywa spontaniczność: zależnie od tego jak pilna jest dostawa, ładunek może się zmienić w ostatniej chwili.
To się nazywa spontaniczność: zależnie od tego jak pilna jest dostawa, ładunek może się zmienić w ostatniej chwili.

Zostało tylko kilkaset metrów. Sebastian Stehl zdejmuje nogę z gazu i włącza kierunkowskaz. – To będzie dobre miejsce – mówi i zjeżdża na piaszczysty parking. Pył, który podniósł swoim zestawem powoli opada. Tego poniedziałkowego ranka zaparkowały tu tylko dwa samochody dostawcze. Z bagażnika samochodu kombi wyskakuje pies. Stoimy na skraju obszaru ochrony przyrody Westerweiden, naprzeciwko fabryki Airbusa w Finkenwerder. – To doskonałe miejsce na przerwę – mówi Stehl. 32-latek wysiada ze swojego czarnego Actrosa, siada w słońcu i zaczyna pałaszować zrobioną wcześniej w domu kanapkę z serem.


Sebastian jest „pilotem“ w Sovereign Direct.

To jego pierwszy dzień po wolnym od pracy weekendzie. Spogląda na stojącą naprzeciwko platformę widokową. Stoi na niej garstka spotterów, amatorów lotnictwa, którzy fotografują samoloty. Czekają na start słynnego supertransportera Beluga. Ten olbrzym codziennie dowozi części lotnicze do fabryk Airbusa w całej Europie. Stehl się uśmiecha. Beluga to jego stary znajomy. Zlecenie jakie wykonuje samolot z resztą też jest mu bliskie. Urodzony w Getyndze kierowca jest jednym z „pilotów“ pracujących w Sovereign Direct, w grupie Sovereign-Speed, która zajmuje się transportem w całej Europie. Kierowcy nazywani są w Sovereign z szacunkiem, pilotami. A nazwa pasuje do tego, co przewożą. Firma z Hamburga transportuje, oprócz frachtu lotniczego, również części lotnicze, które albo producent wysyła prosto do linii lotniczych albo dostawcy przesyłają do położonych na całym świecie fabryk. Są one potrzebne do produkcji lub podczas standardowych przeglądów. Niezależnie od przeznaczenia, wszystkie muszą dotrzeć do celu na czas. Jeżeli pojawią się zbyt wcześnie, ich magazynowanie będzie kosztowne. A gdy dotrą na miejsce zbyt późno, samolot nie będzie mógł wrócić do pracy, co będzie jeszcze droższe.



Trasa w skomplikowanej siatce połączeń.

– Kiedy mamy do czynienia z awarią zaczyna nam się bardzo spieszyć – mówi Stehl. Wtedy liczy się każda godzina. Przestoje kosztują linie lotnicze mnóstwo pieniędzy. Dlatego Stehl nigdy nie wie, co będzie wiózł i dokąd zawiodą go trasy w ramach skomplikowanej siatki połączeń Sovereign. – Różnorodność jest ekscytująca. Jeżdżę z najróżniejszymi ładunkami do bardzo różnych miejsc – dodaje. Kierowca z Dolnej Saksonii zwykle jeździ w dwutygodniowe trasy dla Sovereign po całej Europie. Firmowa siatka połączeń łączy ze sobą wielkie huby lotnicze. Od Madrytu po Malmö i od Manchesteru po Marsylię - Stehl jeździ do wszystkich tych miejsc. – Lubię być w trasie, szczególnie w Skandynawii i Europie Południowej – mówi.



Wykorzystać przerwy - te w domu i te w trasie.

Cieszą go też powroty do domu. Gdy tylko jest to możliwe, dyspozytorzy układają mu trasy tak, żeby nawet z ciężarówką mógł robić przerwy w ojczyźnie. Stehl, prywatnie ojciec dwójki dzieci, wraz z żoną kupił dom pod Getyngą. – Mam w nim dużo roboty: przebudowa, remont, nie mówiąc już o ogrodzie – uśmiecha się Sebastian. Wydaje się, że nic nie jest go w stanie wyprowadzić z równowagi i że zawsze musi mieć coś do zrobienia. W pagórkowatej południowej Dolnej Saksonii często wybiera się na wycieczki z rodziną lub przemierza region swoim Kawasaki.


Rzeczy do biegania ma ze sobą.

A gdy jest w trasie? – Jasne, że rzeczy do biegania mam zawsze ze sobą. Jeżeli siedzisz przez cały dzień, musisz coś robić w przerwach – mówi i wskazuje palcem na tylne siedzenie. Rzeczywiście, czekają na nim buty do joggingu. – W ten sposób można lepiej poznać okolicę, zobaczyć wszystko to co jest na prawo i na lewo od drogi.  Na przykład na obszarze ochrony przyrody naprzeciwko fabryki Airbusa. Ale nie teraz. – Potem odbieram jeszcze ładunek, który zawiozę do Brukseli. Zobaczymy co to będzie tym razem – mówi Sebastian, zamyka chlebak i znowu siada za kierownicą. Najbliższy cel: magazyn w Norderstedt. A potem znowu Europa.


Zdjęcia: Sebastian Vollmert/Martin Schneider-Lau
Materiał wideo: Martin Schneider-Lau

10 komentarzy