Rozsądny wybór

Biznes i logistyka

Rozsądny wybór.

Agromex w niedługim czasie stał się liczącym międzynarodowym przewoźnikiem. Przyczyniło się do tego kilka szczęśliwych przypadków, ale przede wszystkim mądre, przemyślane decyzje – jak ta o zakupie nowych Actrosów.

Liczy się zużycie paliwa. Firma zdecydowała się kupić nowe Actrosy ze względu na ich oszczędność.


Może się wydawać, że jak na firmę specjalizującą się w transporcie międzynarodowym Agromex wybrał sobie nieco prowokacyjne miejsce na bazę. „Swędzieniejewice w powiecie zduńskowolskim” – konia z rzędem dla cudzoziemca, który zdoła to wymówić. Przeważają jednak zalety tego miejsca: teren należący do Agromeksu jest bowiem zlokalizowany w pobliżu budowanej właśnie trasy S8, która połączy Wrocław z Łodzią. Również autostrada A2 łącząca Berlin z Warszawą i prowadząca do Gdańska A1 położone są niedaleko, na północ od Swędzieniejewic.

Nowoczesny biurowiec z dużą stacją serwisową na razie stoją nieomal w szczerym polu, ale z punktu widzenia właścicieli to bardzo dobrze. Jest przestrzeń, aby się rozwijać, wykorzystując atuty położenia. Oczywiście to przypadek, bo ponad 20 lat temu trudno było przewidzieć, że tuż za płotem powstanie droga szybkiego ruchu, a węzeł, umożliwiający na nią wjazd, kilkaset metrów dalej. Ale dla dalszego rozwoju spółki to znaczący i szczęśliwy traf. – Niesie nas życie – śmieje się Wojciech Fraszka, który wraz z bratem Jackiem w 1992 r. założył transportową firmę Agromex. Przedsiębiorstwo właśnie szykuje się odbioru 30 nowych Actrosów. Ale zanim do tego doszło, było jeszcze kilka innych sprzyjających przypadków.

– Ja jestem z wykształcenia strażakiem, brat ogrodnikiem, ale wcześniej, w latach 80. też pracował w straży – opowiada Wojciech Fraszka. Siedzimy w obszernym gabinecie w biurowcu, otwartym pod koniec 2012 r. Zdaniem współwłaściciela firmy budynek na teraz wyszedł zdecydowanie za duży, ale trzeba myśleć do przodu i całe to dobrodziejstwo przestrzeni zostanie wykorzystane. Podobnie jak 15 hektarów terenu, które kupili z bratem pod koniec lat 80. ubiegłego wieku. Gospodarstwo pod Zduńską Wolą miało być pomysłem na życie.

– Zajęliśmy się szkółkarstwem – wspomina szef Agromeksu. – Szybko okazało, się, że przydałby się jakiś środek transportu, choćby po to, by jeździć z sadzonkami na giełdę do Katowic. Udało się kupić używaną ciężarówkę. Weszliśmy w nawozy, które przywoziliśmy powrotnymi kursami. Potem doszły jeszcze materiały budowlane, zaczęliśmy wozić izolację produkowaną w Zduńskiej Woli. Ruszyliśmy z tą izolacją w kursy po Polsce, kupiliśmy kolejny samochód, jakoś zaczęło się to rozwijać.

Przełom nastąpił na początku lat 90. ubiegłego wieku. Wtedy bracia Fraszka zainteresowali się bardzo ponoć opłacalnym eksportem ziemniaków i jabłek do Rosji. Ziemniaków w okolicy było w bród, kłopot był tylko z dostawami, bo transportem międzynarodowym parało się wówczas niewiele firm, a ich usługi były drogie. Decyzja była więc prosta – kupili używany ciągnik z naczepą i zaczęli dogadywać się z Rosjanami.

– Już mieliśmy wywozić te ziemniaki i jabłka na Wschód, rolnicy też byli umówieni, tylko wszystko położyło się na płatnościach. Rosjanie mówili: przywieźcie towar, potem zapłacimy – opowiada Wojciech Fraszka. – My mówiliśmy: nie, najpierw zapłaćcie, potem przywieziemy. Krótko mówiąc, nie dogadaliśmy się. Zostaliśmy z ciężarówką przeznaczoną do transportu międzynarodowego, o którym nie mieliśmy zielonego pojęcia – ja na początku np. dopytywałem kierowców, co to jest ten karnet TIR i czy jest potrzebny. I tak w 1992 r. powstał Agromex, specjalność transport międzynarodowy.

Szczęśliwy traf przyniósł pierwszych klientów, których interesowały kursy do Wielkiej Brytanii. Ponadto okazało się, że to bardzo dobry kierunek, o stabilnych zleceniach, a jednocześnie rynek, na którym trzeba się trochę znać, więc konkurencja nieco mniejsza, a stawki frachtu wyższe. Agromex miał sporo czasu, żeby się tej Anglii nauczyć i dziś ponad 90 proc. kursów wiedzie na Wyspy. Reszta to cała Europa, według potrzeb klientów. Istotną część transportów stanowi produkowany w polskich fabrykach sprzęt AGD – najpierw wozili urządzenia marki Bosch, powstające w polskich fabrykach, teraz sprzęt Elektroluksa, Indesitu. Praktycznie cała światowa czołówka tej branży ma w Polsce fabryki, a większość ich produkcji trafia na Zachód. Jest z czym jeździć.

Agromex ma także specjalistyczne naczepy, tzw. coilmuldy, przeznaczone do przewozów stali w kręgach, posiadające dodatkowe zabezpieczenia dla ładunków okrągłych rur. Dziś w Agromeksie jeździ ponad 100 zestawów, każdy przejeżdża rocznie ok. 130–150 tys. km. Ponad 1/3 to sprawdzone Actrosy poprzedniej generacji. Niebawem ciągniki spod znaku gwiazdy zdominują bazę w Marzeninie, bo firma odbiera właśnie 30 nowych Actrosów. W sumie w przedsiębiorstwie będzie więc jeździć już 71 ciężarówek Mercedes-Benz.

Ale Actrosy w Agromeksie to sprawa nowa jak na firmę z ponad 20-letnim stażem. Pierwsze 40 pojawiło się dopiero trzy lata temu. A wszystko dlatego, że wykorzystywane wcześniej samochody przestały satysfakcjonować braci Fraszka, i postanowili rozejrzeć się za nową marką, którą wprowadziliby do taboru. – Bardzo wnikliwie przyglądaliśmy się rynkowi, liczyliśmy, co się opłaca, jaka będzie efektywność zakupu – opowiada Wojciech Fraszka. – Wybór padł na Mercedesa. Podpisaliśmy kontrakt na zakup 40 ciągników w dwóch transzach po 20. Jeżdżą do dziś, nie ma z nimi żadnych problemów. No, może raz potrzebowaliśmy pomocy serwisu, byliśmy bardzo zadowoleni z reakcji.

Agromex bardzo dba o to, by jego flota była jak najmłodsza. Ponieważ na rynku transportowym nie jest łatwo, przygotowania do odmłodzenia taboru były jeszcze bardziej staranne. – Podeszliśmy do sprawy na zimno. Kupiliśmy nowego Actrosa i jeszcze dwa ciągniki innych marek. Uznaliśmy, że w ten sposób, a nie za pomocą pojazdu testowego, najlepiej poznamy te samochody – tłumaczy współwłaściciel Agromeksu. – Przez kilka miesięcy sprawdzaliśmy koszty związane z ich eksploatacją, weryfikowaliśmy, jak wygląda relacja ceny zakupu do późniejszych niezbędnych wydatków i co dla takiej firmy jak nasza jest opłacalne. Dziś ołówek decyduje, i wyszło na to, że nowy Actros jest ekonomicznie najbardziej opłacalny, choć przy kupnie jest droższy od innych samochodów. Jakość, wysoki standard wykończenia i przede wszystkim zużycie paliwa. Nowy model Mercedesa od kilku miesięcy sprawuje się bez zarzutu.

Wspomniany „ołówek” i dobre zarządzanie sprawiają, że firma dobrze prosperuje. Zdaniem Fraszki transport to całkiem dobry biznes, trzeba tylko bardzo dokładnie pilnować kosztów. Kluczowy jest wybór właściwego pojazdu i kontrola zużycia paliwa. Przy tej liczba aut ta granica opłacalności jest bardzo blisko. Jeśli nie weryfikuje się kosztów na bieżąco, może się okazać, że nagle firma zaczyna przynosić straty, a nie będzie tego widać, bo samochody jeżdżą, są zlecenia. – I zanim się człowiek połapie, można być milion albo więcej do tyłu. Trzeba pilnować kosztów na poziomie każdego pojazdu – tłumaczy filozofię działania firmy Wojciech  Fraszka. – Mamy w firmie normę zużycia, ludzie są także szkoleni z ekonomicznej jazdy. Jeśli spalą mniej, zyskują na tym. Motywacja jest. Efekty widać gołym okiem.

– Agromex to doskonała spółka, bardzo dobrze zarządzana, a z naszego punktu widzenia wzorcowy klient – opowiada Wojciech Milej, szef sprzedaży w firmie Diesel Truck, która obsługuje przewoźnika. – Właściciele są bardzo konkretni, wiedzą czego chcą, wiedzą jak negocjować i jak przedstawiać swoje oczekiwania. Gdy się dogadujemy, wiemy, że wszystko zostało załatwione, bo znamy ich ogromną odpowiedzialność za podjęte decyzje.

Bracia Fraszka stale myślą o zwiększaniu efektywności swojej floty – tym bardziej że na rynku trudno jest znaleźć nowych wykwalifikowanych pracowników. Także w Agromeksie są tacy, którzy jeżdżą w firmie nieomal od początku, świetni, pewni kierowcy, i tacy, którzy przychodzą i odchodzą. Kilka lat temu Agromex w ramach kształcenia nowej kadry, wysyłał w trasę młodych kierowców w parach z doświadczonymi, ale program został zawieszony ze względu na koszty. Teraz kursy robi się w obsadach jednoosobowych, ekonomia wymusza takie rozwiązania.

Kiedy rozmawiamy, Wojciech Fraszka co jakiś czas wygląda przez okno w stronę budowy trasy S8. – Zduńska Wola to skrzyżowanie dróg kolejowych, teraz dojdzie trasa ekspresowa – mówi. – Mamy jeszcze sporo ziemi, a nasza lokalizacja czyni z nas np. idealnego partnera do współpracy w zakresie koordynacji ładunków tranzytowych jadących z Europy Zachodniej lub Południowej za wschodnią granicę kraju. Mamy o czym myśleć, jeśli chodzi o rozwój firmy. Otwierają się szanse, trzeba tylko dobrze je wykorzystać.

www.agromex.eu

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy