W rękach specjalistów: Witkowski Transport z Grójca

Biznes i logistyka

Ciężkie sprawy.

50, 60, a może 100 ton? Na Actrosach firmy Witkowski Transport takie ładunki nie robią wrażenia. Jej właściciel, Mariusz Witkowski, chce dalej rozbudowywać przedsiębiorstwo w kierunku transportów ponadnormatywnych.

Nocny spektakl. Actros Witkowski Transport przewozi na swojej naczepie niskopodwoziowej ciężki traktor gąsienicowy – zestaw pilotuje należący do firmy Citan.
Nocny spektakl. Actros Witkowski Transport przewozi na swojej naczepie niskopodwoziowej ciężki traktor gąsienicowy – zestaw pilotuje należący do firmy Citan.

W ciężkich transportach już sam załadunek to zwykle skomplikowana operacja logistyczna – i zarazem spektakularne widowisko. Jeśli na przykład na pokład niskopodwoziowej naczepy ma wjechać ciężka koparka albo wozidło, najpierw trzeba ją rozpiąć z przodu. Część pokładu opiera się wtedy na specjalnych podporach, by ciągnik mógł odjechać z balkonem, czyli przednią, wysoką częścią naczepy. Potem po podjazdach ostrożnie wjeżdża na nią maszyna. To moment wymagający ogromnej precyzji, bo zarówno sama naczepa, jak i przewożony na niej sprzęt są bardzo drogie.

Kolejna faza to mocowanie ładunku – tu każdy błąd lub niedopatrzenie może być przyczyną kłopotów albo nawet nieszczęścia. Kiedy wszystko jest już gotowe, zestaw ponownie się spina i można ruszać w drogę. Z kolei w przypadku załadunku ponadgabarytowych zbiorników, agregatów, turbin i innych ciężkich elementów, potrzebne są specjalistyczne dźwigi. Tu nie ma żartów, bo mówimy o kilkudziesięciu, a czasem nawet kilkuset tonach, które muszą bezpiecznie dojechać do celu. Właśnie to podoba się Mariuszowi Witkowskiemu. – Naprawdę lubię wyzwania, a transport ponadnormatywny dostarcza ich bardzo dużo – mówi właściciel firmy Witkowski Transport, której flota pojazdów do zadań specjalnych wzbogaciła się właśnie o trzeciego Actrosa. – Dla mnie im ciężej, tym lepiej – dodaje. – Zwykłe przewozy naczepami-plandekami są potrzebne, ale trudno w nich o jakiekolwiek emocje. Co innego transporty ponadgabarytowe. Skoro już się robi transport, to powinno być choć trochę trudno. To daje satysfakcję.


W rękach specjalistów. W Witkowski Transport podział zadań jest jasny: firma ma zarabiać, a o samochody mają dbać profesjonaliści. Dlatego Filip Czapla nie musi się martwić o stan swojego pojazdu.


Właściciel firmy z podwarszawskiego Grójca żartuje, że ciężarówkami bawił się już w piaskownicy – i że tak już zostało. Na początku lat 90. zaczynał od starego Kamaza, którym woził kontenery na zlecenie firmy Hartwig. Potem zajął się handlem używanymi ciągnikami siodłowymi sprowadzanymi z Niemiec czy Belgii. To pozwoliło mu nawiązać kontakty z firmą Fliegl, od której Witkowski kupował poleasingowe naczepy, przede wszystkim do transportu kontenerów – w połowie pierwszej dekady XXI wieku w Polsce był na nie bardzo duży popyt. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej chętnych jeszcze przybyło.

– Wszystko szło świetnie aż do kryzysu lat 2007–2008, który znacznie spowolnił rozwój branży transportowej. Było dużo trudniej o klientów, więc zdecydowałem, że zatrzymam sobie dwie naczepy i jeden ciągnik – Actrosa 1844 drugiej generacji – opowiada Witkowski. – Jego także kupiłem w Niemczech. Ciężarówka okazała się bezawaryjna i bardzo oszczędna w porównaniu do konkurencji. Potem dokupiłem drugiego, z silnikiem o mocy 335 kW, który palił jeszcze mniej – mówi przedsiębiorca. Kryzys wymusił jednak na Witkowskim zmianę branży. – Pomogło mi rozpoznanie niemieckiego rynku. Bywałem tam na tyle często, że widziałem, co się na nim dzieje i jakie panują trendy. Zacząłem więc od transportu najmniejszych, 20-stopowych, kontenerów, stopniowo wchodząc w przewóz coraz większych, z 45-stopowymi włącznie. Okazało się, że całkiem dobrze sobie z tym radzimy, dlatego uznałem, że dalej będę rozwijał firmę w tym kierunku. Dziś z kontenerami jeździ osiem ciągników.


Poza trasami wiodącymi z portów w Polsce, Niemczech i Holandii, firma wozi także części samochodowe ze Śląska do Mińska na Białorusi. To stałe, wahadłowe połączenie, które pozwala na optymalne wykorzystanie taboru.

Ciężarówki z gwiazdą stanowią większość we flocie firmy Witkowski Transport. Jak przyznaje właściciel, o początku kontaktów z Mercedesem zdecydował przypadek i ciekawość. Dziś Actrosy są już częścią świadomej polityki. Kluczowe jest oczywiście zużycie paliwa, bo to w transporcie wciąż największa pozycja kosztowa. Zdaniem szefa Witkowski Transport, nowe Actrosy właśnie na tym polu nie mają sobie równych, choć muszą się mierzyć z ładunkami o złej aerodynamice.

– Najbardziej przekonała mnie do marki dbałość o klienta – mówi Witkowski. – Nigdy nie muszę się obawiać, że zostanę sam z jakimś problemem. Skupiam się więc na tym, żeby zarobić na raty, a pojazdami opiekują się profesjonaliści. Poza tym liczą się też ogromny komfort jazdy i systemy asystujące kierowcy. I jeszcze jedno: dobra wartość w momencie odsprzedaży – to ciągniki, które później można odsprzedać po cenie atrakcyjnej w stosunku do ceny kupna. Kiedy dawaliśmy ogłoszenia, że mamy na zbyciu Actrosa, i to drugiej generacji, to telefon był gorący. Dlatego dziś, modernizując flotę, nawet nie zastanawiam się nad innymi markami.



Kiedy z portów w Hamburgu i Bremerhaven zaczęły napływać zapytania o coraz większe ładunki, Witkowski postanowił spróbować swoich sił w branży transportów ciężkich i ponadgabarytowych. Kusiły go nie tylko większe wyzwania, ale i znacznie atrakcyjniejsze stawki. Przedsiębiorca brał również pod uwagę fakt, że z takimi transportami wiążą się też znacznie większe inwestycje, bo jeden zestaw: dobry ciągnik i wysokiej klasy naczepa niskopodwoziowa może kosztować nawet 300 tys. euro.

Do obsługi takich ładunków trafiły dwa odebrane w 2015 r. nowe Actrosy – 2545 LS 6×2 z 12-litrowym silnikiem o mocy 330 kW i DMC zestawu 60 ton oraz 2551 LS 6×2 (12 litrów, 375 kW, 80 ton). W 2016 r. do floty dołączył kolejny, jeszcze mocniejszy pojazd: Actros 2658 z napędem 6×4 – pierwsza w firmie ciężarówka o pojemności 16 litrów i mocy 426 kW. Taki Actros może napędzać zestaw o DMC 100 ton. Do takich ciągników potrzebne są także specjalistyczne naczepy. Firma dysponuje dwu, trzy – i czteroosiowymi naczepami typu Tiefbett, które można rozbudować, z przodu dołączając dodatkowy wózek dolly, co pozwala na transport ładunków o masie 50 i więcej ton. Naczepy mają regulowaną długość – można je rozsuwać lub wydłużać za pomocą specjalnych przedłużek – z 14 do 30 metrów.

– Konstrukcja takich naczep jest niezwykle skomplikowana – tłumaczy pracujący w Witkowski Transport kierowca, Filip Czapla. – Wszystkie osie są skrętne. Można nimi sterować radiowo, co pomaga w przeprowadzaniu zestawu np. przez ronda czy zakręty. Tak naprawdę każdy manewr wymaga myślenia. Jak się wozi ponad 100 ton, to już musi być oś przy osi, żeby dobrze rozłożyć naciski. Inaczej jest ryzyko, że zniszczy się drogę.


Kocha wyzwania. Mariusz Witkowski postawił na niezawodność pojazdów z gwiazdą na masce – transport ponadgabarytowy to zadanie dla najlepszych.


Jak mówi Mariusz Witkowski, o takich kierowców pasjonatów jak Czapla wcale nie jest na rynku łatwo. W tej pracy potrzeba naprawdę wyjątkowych umiejętności: myślenia i przewidywania, a i odpowiedzialność jest nieproporcjonalnie większa. Dlatego choć zarobić można nawet dwukrotnie więcej niż w zwykłym transporcie dalekobieżnym, kolejek chętnych nie ma, trzeba cały czas szukać i szkolić ludzi.

A tymczasem niemal co kurs, to przygoda. Firma znakomicie poradziła sobie już z najróżniejszymi spektakularnymi zleceniami. Na przykład przewoziła z Niemiec w ogromnych skrzyniach specjalistyczne wyposażenie szpitala budowanego w Austrii. Firmowe ciężarówki poruszały się też po różnych częściach Europy z elementami fabryk i elektrowni, zbiornikami i sprzętem budowlanym. Pośród wielkich maszyn były ostatnio także potężne kombajny leśne, które ze Szwecji trafiły do klienta w Czechach. Miały 4,3 metra wysokości, 4 metry szerokości i każdy ważył ponad 30 ton. Grójeckie Actrosy regularnie kursują z gabarytami pomiędzy portami w Niemczech a Włochami. Wypuszczają się także do Rosji czy Kazachstanu, co nie zawsze jest  łatwe. W transporcie ponadgabarytowym kluczowe parametry to szerokość i wysokość ładunku, a także jego waga. Od tego zależy cała organizacja przewozu. Jeśli maszyna czy skrzynia jest węższa niż 3,5 metra i nie wyższa niż 3,5–4 metry, aby wyruszyć w trasę potrzebne jest tylko pozwolenie na taki transport. Jeśli jest szerzej, zestaw musi być już prowadzony przez pilota. Do 4 metrów – wystarczy jeden z przodu ciężarówki, a powyżej tej szerokości – musi być także drugi, z tyłu. Asekuracja jest wymagana także wtedy, kiedy masa techniczna zestawu przekracza 80 ton. Podobnie jest w przypadku ponadnormatywnych długości.


W niektórych przypadkach, kiedy parametry ładunku znacznie przekraczają te granice, na taki przejazd konieczne jest indywidualne zezwolenie. Wówczas wyznaczana jest także trasa transportu, która musi omijać wszelkie potencjalnie niebezpieczne miejsca, np. zbyt niskie wiadukty czy mosty o zbyt małej nośności. Na autostradach są wiadukty o wysokości 5 metrów, to zwykle wystarczy. Jeśli nie, ciężarówka musi np. zjeżdżać z autostrady na boczne drogi, często w asyście nie tylko pilota, ale i policji, która zatrzymuje ruch w newralgicznych miejscach. Na ogół samochody pilotujące takie transporty wynajmuje się na rynku, ale Witkowski Transport posiada także Citana, który na co dzień służy jako samochód techniczny, a jeśli trzeba, może także poprowadzić konwój.

– W przypadku transportu ponadgabarytowego cena jest kwestią drugorzędną. Nie dostanie się zlecenia, oferując jedynie niższe stawki. Liczą się referencje – opowiada Mariusz Witkowski. – To ogromna odpowiedzialność, klient musi mieć gwarancję bezpieczeństwa i trzeba wykazać się doświadczeniem. My cały czas nad tym pracujemy. Wiadomo, że liczy się też nowoczesna flota, więc nasze Actrosy nam pomagają dodaje. Szef firmy zastanawia się już nad kolejnym nabytkiem, Actrosem SLT, który fabrycznie może przewozić 250 ton, a przy specjalnym wyposażeniu może realizować transporty nawet do 400 ton. – Jestem zafascynowany tym ciągnikiem – przyznaje Mariusz Witkowski. – Kupiłbym go choćby dzisiaj, ale najpierw muszę znaleźć dla niego wystarczająco dużo pracy. Póki co zbieram doświadczenia, referencje i rozwijam bazę klientów. Mam nadzieję, że ta potężna maszyna pojawi się w Grójcu jeszcze w tym roku.


Witkowski Transport w skrócie.

Firma z podwarszawskiego Grójca, poza transportem ponadnormatywnym, specjalizuje się w przewozie 20-45-stopowych kontenerów morskich oraz 20-stopowych tank kontenerów. Przedsiębiorstwo współpracuje z niemieckimi portami w Hamburgu i Bremerhaven, a także z innymi portami na zachodzie Europy i w Polsce. W liczącej łącznie 12 ciężarówek flocie firmy, jeździ dziewięć Mercedesów, w tym pięć Actrosów. Wszystkie nowe modele zostały wyposażone we FleetBoard i są finansowane w ramach Mercedes-Benz Leasing.

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy