Maszoński Logistic buduje swój wizerunek dzięki Actrosowi

Biznes i logistyka

Kolor sukcesu.

Za kierownicą czarnych Actrosów firmy Maszoński Logistic siedzą kierowcy idealnie wyszkoleni do swoich zadań. Jaki jest sekret tej szybko rozwijającej się firmy spedycyjnej, specjalizującej się w transportach objętościowych?

Duet z wizją. Założyciel firmy Mirosław Maszoński (na zdjęciu po prawej stronie) i dyrektor Robert Świergiel wspólnie tworzą ambitne plany po to, by w końcu je przekroczyć – ich następnym celem jest otwarcie oddziału w Niemczech.


Mirosław Maszoński, założyciel firmy Maszoński Logistic z Sulęcina przekonuje, że aby firma osiągnęła sukces, wystarczy odważna wizja, kilkuletni plan działania, który służy do tego, by go przekraczać, i ludzie, którzy uwierzą, że są w stanie to wszystko zrealizować.

– Firmę założyłem 18 lat temu – mówi Mirosław Maszoński. – Na początku sam byłem kierowcą, księgowym i spedytorem. Dziś mamy około 260 zestawów, z czego niemal połowa to Mercedesy. Zatrudniamy ok. 400 ludzi, w tym 300 kierowców. Od początku stawiałem na jakość, elastyczność i specjalizację. Ale uznałem, że aby wygrać, potrzeba czegoś więcej – nasze usługi muszą być świadczone estetycznymi, czystymi, wyróżniającymi się samochodami. Bo przecież przyjeżdżając gdzieś z czyimś towarem, jesteśmy wizytówką klienta. A z kolei nasz kierowca jest naszą wizytówką, więc musimy dbać o to, by nas godnie reprezentował. To wszystko się łączy.

– Do realizacji tych wizji potrzebni są odpowiedni ludzie – dodaje Robert Świergiel, dyrektor Maszoński Logistic. – Zasada, którą przyjęliśmy, zwłaszcza jeśli chodzi o dział spedycji, jest prosta. Pracować z nami może każdy, pod warunkiem, że nigdy wcześniej nie był zatrudniony w transporcie. Nie potrzebujemy osób z kontaktami, te wypracowujemy sami. Bo łatwiej jest kogoś nauczyć wszystkiego od nowa, niż oduczyć złych nawyków.

Lubuski Sulęcin, małe miasteczko kilkanaście kilometrów od węzła Torzym na autostradzie A2. Tylko 45 kilometrów dzieli je od niemieckiej granicy i wielkiego rynku, na którym Maszoński Logistic zaczął intensywnie działać po wejściu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku. Dziś czarno-niebieskie zestawy tylko zaglądają do nowej bazy na obrzeżach miejscowości, bo praca jest głównie za granicą. Niemal 100 proc. zleceń to obecnie transporty Niemcy-Niemcy lub Niemcy-Unia Europejska, a w przypadku klientów krajowych trasy także wiodą na Zachód.


Firma dość szybko znalazła swoją niszę rynkową – Mirosław Maszoński postawił na transport objętościowy samochodami mieszczącymi od 100 do 120 metrów sześciennych. Dziś 95 proc. taboru to zestawy o objętości 120 metrów sześciennych, reszta to ciągniki siodłowe z naczepami mega.

– Niemcy były oczywistym wyborem – tłumaczy Robert Świergiel. – Wiedzieliśmy, że choć rynek jest wymagający, to klienci są jednocześnie gotowi zapłacić za spełnianie ich oczekiwań. Oczywiście na początku było trudno ich przekonać do jakości polskiej firmy. Ale szybko okazało się, że niemieckie samochody i polska jakość usługi to najlepsze połączenie na rynku. Jesteśmy elastyczni i mobilni, dajemy też wsparcie logistyczne. Nie jeździmy dla jednej branży, staramy się dobierać klientów tak, by ograniczyć problem sezonowości w transportach.

Dzięki nowoczesnej flocie Maszoński Logistic może także nieco spokojniej patrzeć na koszty działalności, bo – jak podkreśla właściciel – nowe Actrosy, zwłaszcza te wyposażone w silniki Euro VI, są bardzo oszczędne. Dlatego też w ramach wymiany floty jeszcze w tym roku w firmie pojawi się następne 30 sztuk. Wsparciem są także nowoczesne systemy, ale trzeba przeszkolić kierowców, by umieli je stosować. – Korzystamy z oferty Akademii Bezpiecznej Jazdy Mercedes-Benz, której instruktorom bardzo się podobają tereny wokół Sulęcina. Zróżnicowane drogi, podjazdy, zakręty - kierowca naprawdę musi się wykazać. Mamy też w firmie jedną osobę, która przeszła szkolenie instruktorskie i na bieżąco pomaga w doskonaleniu techniki jazdy – tłumaczy Mirosław Maszoński. Samochody w jego firmie pokonują średnio ok. 160 tys. km rocznie. Nawet pół litra oszczędności to ogromny zysk. – Dlatego każdy, kto do nas przychodzi, niezależnie od stażu za kierownicą, zawsze musi przejść wstępne szkolenie z teorii i praktyki. Bez zaliczenia nie dostanie kluczyków do auta – podkreśla właściciel.

Szkolenia to bardzo ważny element pracy. Obejmują nie tylko bezpieczną i ekonomiczną jazdę, ale i zasady obsługi klienta czy kultury osobistej. To pomaga w budowaniu relacji z klientami i podnoszeniu efektywności. Zdaniem Maszońskiego, co najmniej 70 proc. dobrze zrealizowanego przewozu zależy od kierowcy, reszta to efekt pracy biura.

Część Actrosów jest wyposażona w aktywny tempomat PPC, dzięki któremu samochód wie, jak wygląda profil drogi i stara się dostosować do niego najbardziej ekonomiczną strategię zmiany biegów. Kierowca powinien po prostu… nie przeszkadzać. Co cztery lata firma podsumowuje koszty eksploatacyjne i auta są wymieniane. Na podstawie tych rozliczeń kierowcy mogą otrzymać dodatkową premię za wzorową eksploatację. Grupa wzorowych kierowców stale rośnie. Jak podkreśla Robert Świergiel, wszystkie 85 samochodów wymienionych w 2014 r. jest wyposażonych w aktywny tempomat z kamerą i asystenta pasa ruchu. Ma to nie tylko związek z oszczędnościami, ale i bezpieczeństwem.

Nowoczesna flota jest dla Maszońskiego ważna jeszcze z jednego powodu. – Pomaga nam w budowaniu wizerunku. Nasze pojazdy mają dobrze wyglądać. Dlatego zawsze muszą być czyste, nie tylko z zewnątrz, ale i w środku – tłumaczy założyciel firmy. – Wozimy dużo opakowań do produkcji spożywczej, to narzuca pewne wymogi. Zawsze mówimy kierowcom, że ich pracodawcą jest klient. Jeśli będzie zadowolony, to da nam tę pracę. A konkurencja jest przecież duża.


Kierunek Zachód. Zestawy do transportów objętościowych firmy Maszoński Logistic obsługują głównie trasy wewnątrz Niemiec oraz pomiędzy Niemcami a innymi krajami UE.


Czarny kolor to dla Maszoński Logistic symbol sukcesu. Do 2008 r. firma miała białe pojazdy i srebrne plandeki. Kiedy zaczął się kryzys i zleceń zaczęło ubywać, Maszoński postawił na odważne działania. W 2009 r. firma wymieniła około 100 samochodów, zmieniając radykalnie kolorystykę. Miała być bardziej dynamiczna, a jednocześnie pokazywać klientom, że nawet w momencie kryzysu można wprowadzać zmiany i że firma robi to dla nich. Na plandekach wybranych pojazdów pojawiły się więc logotypy klientów. – Wstrzymaliśmy wtedy budowę bazy i postawiliśmy na placu część samochodów, by uniknąć cen dumpingowych. Ale nie obniżyliśmy pensji i nie zwolniliśmy kierowców – mówi Mirosław Maszoński. – Gdy sytuacja zaczęła się poprawiać, mieliśmy nowe samochody, kierowców, którzy wierzyli w firmę, i klientów, którzy nam ufali, bo widzieli, co zrobiliśmy dla nich, gdy było nie najlepiej.

Teraz Maszoński myśli o otwarciu oddziału w Niemczech, w którym będzie stacjonowała część samochodów. Pozwoli to nie tylko na dalsze podniesienie jakości usług, ale nawet na otwarcie regularnych linii frachtowych. To szansa na dalszy rozwój. – Możemy się śmiać i żartować, bo dobra atmosfera jest ważna – tłumaczy Robert Świergiel. – Ale kiedy zabieramy się do pracy, jesteśmy maksymalnie profesjonalni.


Maszoński Logistic sp. z o.o. w skrócie.

Firma, której hasłem jest „Your jumbo logistic” ma dziś 260 zestawów do transportu wielkoobjętościowego. W 2012 r. jako pierwsza firma z Polski weszła do finału i zajęła drugie miejsce w międzynarodowym konkursie „Europejska Firma Transportowa Roku” (European Transport Company of the Year), organizowanym przez belgijskie wydawnictwo MMM Business Media z Liege.

www.mts-logistic.pl

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy