Jarosław Kłosek sam projektuje zdobienia Actrosów Magpolu

Samochody i technologia

Świetna stylizacja.

Kierowca Jarosław Kłosek sam projektuje zdobienia Actrosów firmy Magpol, dla której pracuje. Razem z szefem i przyjacielem Tomaszem Puckiem podzielają fascynację pięknymi ciężarówkami.


Jarosław Kłosek cieszy się z powrotu do domu. Po pięciu dniach w drodze, już w pobliżu bazy firmy Magpol w Kwilczu w rodzimej Wielkopolsce, jego błękitny Actros z mnóstwem dodatkowych lampek i naczepą pod kolor mija łany dojrzałych zbóż i kukurydzy. Jarek cieszy się nie tylko na myśl, że zaraz uściska ukochaną żonę i córkę, ale również z tego, że zdając pojazd, będzie mógł jeszcze spojrzeć na efekt pasji, której poświęca każdą wolną chwilę: na stuningowane firmowe Actrosy.


Kabina jak klub muzyczny.

Pojazdy firmy Magpol w okolicy zna każdy, ale rozpoznawalne są też na trasach Europy Zachodniej. W sumie 35 Actrosów, w tym 8 stuningowanych, wozi drewno i palety do Belgii i Holandii, skąd z kolei przywozi głównie rolki blachy dla branży motoryzacyjnej. Każdy ze stuningowanych pojazdów wyrożnia się pełnym malowaniem maski. Kolory są różne: jest m.in. zielony, czerwony, srebrny i biały Actros z pomarańczowymi akcentami. A najnowsze dzieło to błękitny Actros, którym właśnie jedzie Jarek.

Również elementy takie jak wycieraczki, lusterka, konsola w kabinie, koła ciągnika czy bak oraz naczepa dobrano pod kolor. W oczy rzucają się też firanki z charakterystycznymi frędzelkami, które są dziełem lokalnej krawcowej. Natomiast wnętrza Actrosów przypominają bardziej klub muzyczny niż kabiny ciężarówek – nie tylko łóżka, ale również fotele i podłoga są tapicerowane pod kolor karoserii. Żeby to uszanować, przed wejściem do kabiny trzeba bezwzględnie zdjąć buty.


Jarek (po prawej) wraz z przyjacielem Tomaszem Puckiem, prezesem Magpolu na zlocie „Master Truck”.


– Szanuje to nawet policja, która w przypadku kontroli mówi, żeby na podłodze położyć ręczniczek – mówi dumny Jarek. Już na placu Magpolu w Kwilczu, ok. 60 km od Poznania wysiada i przybija piątkę z właścicielem firmy i przyjacielem Tomaszem Puckiem. To Tomasz kupuje nowe Actrosy i finansuje prace tuningowe, ale jak podkreśla, wymyślaniem wszystkich motywów zajmuje się jego przyjaciel, kierowca, Jarek.

Jarek sprawdza pojazd po powrocie, mijając przy tym spersonalizowany, pomalowany na niebieskobiało bak i błyszczące chromowane śruby w felgach. W oczy rzucają się też naklejki na pojeździe: „Night express”, „Route 66” i „PMI-Style”. – PMI to skrót nazwy naszego powiatu międzychodzkiego i przejaw lokalnej dumy. Dekorując pierwszego Actrosa w 2011, sam wymyśliłem tę markę i teraz ozdabiamy nią wszystkie pojazdy – mówi Kłosek. W pracę angażuje się też jego żona Anita, która wprawdzie narzeka, że hobby zabiera jej mężowi resztki wolnego czasu, ale piękne Actrosy cieszą ją tak samo jak Jarka. W domu Kłosków wisi kalendarz z firmowymi Actrosami, a goście dostają w prezencie kubki z podobiznami ciężarówek. – Wszystko sami robimy – mówi Anita z poczuciem satysfakcji.



Przyjaźń obu 41-latków sięga czasów, kiedy ich żony chodziły do jednej klasy w liceum. To Jarek zabrał Tomasza w pierwszą trasę ciężarówką i potem wszystko zaczęło się już toczyć samo – w 1998 obaj już jeździli, a w 2009 Tomasz założył Magpol, który ma już 40 ciężarówek, w tym 35 Actrosów, i ciągle się rozwija. We wrześniu, na dwudziestolecie pracy zawodowej Jarka Kłoska do floty dołączy nowy, czarno-błękitny Actros.

Ale ciężarówki cieszą nie tylko w rodzinnych stronach. – Na Zachodzie jest zwyczaj, że kiedy jedziesz stuningowaną ciężarówką, to inni mrugają ci światłami i dają kciuk do góry – tak pokazują, że im się podoba. Kiedy jadę Actrosem, co chwilę ktoś mi mruga. To mnie motywuje, żeby wymyślać nowe projekty – mówi Jarek. – A inspiruje mnie moja ulubiona muzyka: vocal trance.


Jarek regularnie dba o swoją ciężarówkę.


Perfekcjonista również w domu.

Dla Jarka i Tomasza oraz reszty załogi Magpolu najważniejszym wydarzeniem w roku jest zlot tuningowanych ciężarówek „Master Truck” w Polskiej Nowej Wsi pod Opolem. – Kierowcy muszą się gdzieś spotkać i wyszaleć w swoim towarzystwie, ale to też jedyna okazja kiedy możemy publicznie pokazać dzieła Jarka, gdy stoją w jednym rządku koło siebie – mówi prezes Tomasz Pucek. Zdarzyło się już, że klient zdecydował się na usługi firmy, bo spodobały mu się pojazdy. Dzieła Jarka regularnie zdobywają też nagrody na Master Trucku, m.in. za najpiękniejsze wnętrze. – To najlepszy weekend w roku. Kiedy widzę, jak ludzie patrzą na nasze ciężarówki, serce mi rośnie – mówi Kłosek.

Ale, jak podkreśla Jarek, jazda stuningowanym pojazdem to też dodatkowe obowiązki.


– Musimy go częściej czyścić, a wszystkie dodatkowe lampki muszą być sprawne. Nie ma też mowy o gotowaniu czy paleniu w kabinie albo żeby pojazd wracał brudny do bazy. Wszystko musi być na tip-top. Szef płaci, wyróżnia kierowcę super ciężarówką, więc i wymaga.

Idealny porządek panuje też w przydomowym warsztacie Jarka, który odziedziczył po ojcu, razem z gospodarstwem rolnym. Wprawdzie klucze francuskie wiszą w starym kredensie, ale ułożone są ze szwajcarską precyzją, a traktory oldtimery mimo ponad 50-ciu lat nadal wyglądają jak nowe i są idealnie sprawne. Jarek się uśmiecha. – No taki już ze mnie perfekcjonista.


Zdjęcia: Jarosław Baranski

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy