Nowy Actros przekonał do siebie Schnug znakomitą całkowitą

Biznes i logistyka

W ciągłym ruchu.

Szefowie firmy Schnug Polska znaleźli sposób, by maksymalnie wykorzystać możliwości swoich 19 nowych Actrosów. Ale to tylko jeden z trzech filarów, na których opiera swoją działalność przedsiębiorstwo.

Udany duet. Tomasz Kamiński (na zdjęciu po lewej stronie), prezes Schnug Polska, i Michał Żywarski, wiceprezes spółki Schnug Dystrybucja, zarabiają nie tylko świadcząc usługi logistyczne, ale również na renowacji oldtimerów Mercedesa.


Przy rampie jednego z magazynów firmy Schnug Polska w wiosce Chociule, kilka kilometrów od Świebodzina, stoi niebieski Actros 1842. Wózki widłowe w gorączkowym pędzie ładują na naczepę puste pojemniki, które niebawem muszą znaleźć się w jednej z ulokowanych w Świebodzinie fabryk części motoryzacyjnych. Panuje wielki pośpiech, bo w branży motoryzacyjnej wszystko odbywa się w systemie just in time – nie tylko dostawy gotowych pod­zespołów na taśmę produkcyjną, ale i elementów, z których składane są np. fotele czy deski rozdzielcze. Oznacza to także konieczność maksymalnie efektywnego przygotowywania takich transportów. To szybki kurs – kierowca zostawi u klienta pełną naczepę, a zabierze pustą. Bo czas jest zbyt cenny, żeby ciągnik czekał, skoro w tym czasie może wykonać jeszcze inną pracę.

– To jeden z naszych innowacyjnych pomysłów na transport – tłumaczy Michał Żywarski, wiceprezes spółki Schnug Dystrybucja. – Nie tylko lokalnie, ale i w przewozach międzynarodowych zaczęliśmy stosować zasadę wielu naczep. Mamy obecnie 22 ciągniki. 19 z nich to nowe Actrosy. Jeden to 1842, a reszta to 1845 z kabinami StreamSpace. Mamy ponadto 33 naczepy. Kiedy naprawdę nam się spieszy, po prostu wymieniamy je u klienta i jedziemy dalej. Pozwala nam to lepiej wykorzystać samochody. Ale przede wszystkim korzystają na tym klienci: mogą prowadzić załadunek czy rozładunek we własnym tempie, a zyskują w ten sposób dodatkową powierzchnię magazynową, która inaczej niosłaby ze sobą dodatkowe koszty. Nasz system zwiększa punktualność dostaw i przynosi wszystkim istotne oszczędności.

Dla jednej z firm Schnug otworzył coś w rodzaju transportowego mostu – jeden, dedykowany do obsługi przedsiębiorstwa ciągnik kursuje praktycznie non stop pomiędzy Polską a Niemcami. Żeby mógł tak krążyć, obsługuje go aż czterech kierowców – dwie dwuosobowe obsady zmieniają się w locie. Rozwiązanie z wymianą naczep sprawia, że niebieski Actros jest niemal cały czas w ruchu. Najmniejszy z ciągników także ma jedynie krótkie chwile na oddech. Kiedy w okolicznych firmach kończy się dzień pracy, w firmie Schnug zmienia się kierowca i zestaw rusza w ciemną noc, by zrealizować zlecenie klienta z Dolnego Śląska. Wczesnym rankiem wraca i znowu zmieniają się kierowcy.


Bezkonkurencyjnie oszczędny. Nowy Actros przekonał do siebie Schnug Polska znakomitą całkowitą ekonomicznością – ciężarówki jeżdżą praktycznie bez przerwy.
Bezkonkurencyjnie oszczędny. Nowy Actros przekonał do siebie Schnug Polska znakomitą całkowitą ekonomicznością – ciężarówki jeżdżą praktycznie bez przerwy.

– Prosty transport potrafi dziś, lepiej czy gorzej, robić każdy – przekonuje Tomasz Kamiński, prezes firmy Schnug Polska, która należy do niemieckiej grupy logistyczno-transportowej Schnug Spedition z Solingen. – Prawdziwą sztuką jest przygotować taką ofertę, która da więcej korzyści klientom, a jednocześnie pozwoli nam podnieść rentowność usług. W tym wszystkim istotną rolę odgrywa nasza flota, złożona niemal w całości z Mercedesów.

Niewątpliwie pomaga w tym również specjalizacja – 70 proc. zleceń pochodzi z firm sektora motoryzacyjnego, który bardzo szybko wystandaryzował pod naczepy typu mega np. opakowania do przewozu pomiędzy zakładami elementów produkcyjnych i podzespołów. Wszystko po to, by przyspieszyć cały proces i zagwarantować dostawy just in time.

Jest co robić: w Świebodzinie w zakładach Johnson Controls Automotive Experience powstają stelaże i części siedzeń samochodowych. W Kico Polska – różnego rodzaju komponenty: systemy mocujące, osłony, złączki. A w Recaro Aircraft Seating Polska – fotele do samolotów pasażerskich. Sam Schnug pojawił się w Polsce w 2004 r. właśnie po to, by zająć się obsługą logistyczną jednego z dużych, niemieckich klientów, który zdecydował się tu na budowę fabryki. Z czasem firma stała się samodzielna, a w ślad za tym pojawiły się kolejne kontrakty.

Dlaczego Świebodzin? – Bo to miasto o wyjątkowych logistycznych perspektywach. Jest położone niedaleko zachodniej granicy, na skrzyżowaniu dwóch ważnych europejskich dróg: autostrady A2 ze wschodu do Niemiec oraz drogi ekspresowej S3, która w niedalekiej przyszłości połączy porty w Świnoujściu i Szczecinie z południem kraju i Europy – tłumaczy Tomasz Kamiński. – Jesteśmy przekonani, że już niebawem powstanie tu duży hub, dlatego jako Grupa Schnug kupiliśmy 9 hektarów ziemi tuż obok naszej bazy, na których do 2020 zamierzamy zbudować Schnug Logistic Park, kilkanaście tysięcy metrów kwadratowych magazynów klasy A. Na razie oddaliśmy pierwszą halę: 3 tys. mkw magazynu wysokiego składowania. Pod dachem mamy dodatkowo ponad 7 tys. mkw hal lekkich. To – poza transportem – jest kolejny element naszego biznesu.


26 litrów paliwa na 100 kilometrów zużywają nowe Actrosy należące do Schnug Polska – niektórzy kierowcy osiągają spalanie na poziomie 22 litrów.


Niebieskie Mercedesy pojawiły się w Chociulach niejako „z polecenia” niemieckiej firmymatki. Ale polski Schnug chciał sprawdzić, czy to dobry wybór. – Zaczęliśmy świadczyć usługi transportowe Actrosami, ale później, przy rozbudowie floty, testowaliśmy też inne marki. Okazało się, że centrala miała rację – biorąc pod uwagę ogólne koszty eksploatacji – pojazdy z gwiazdą okazały się bezkonkurencyjne. Nieco wyższą cenę zakupu kompensuje wysoka wartość odkupu aut używanych – mówi Michał Żywarski. – Teraz z kosztami jest jeszcze lepiej, bo nowy Actros jest po prostu dosko­nałą ciężarówką. Najlepsi kierowcy osiągają u nas 22 l/100 km – pod obciążeniem.

– Ale jest jeden warunek – odpowiednie szkolenie. Kiedyś po prostu jeździło się samochodem. Teraz operuje się systemami, które ten pojazd ma. Wielu kierowców jest do tego uprzedzonych, tymczasem okazuje się, że maszyna po prostu jest lepsza. Pracę z kierowcami i instruktorami z Trucker Academy Mercedes-Benz Polska zaczęliśmy, kiedy podstawą naszej floty były jeszcze Actrosy poprzedniej generacji. Uznaliśmy, że szkolenie kierowców się po prostu opłaca – dodaje Tomasz Kamiński. – Teraz jest to wręcz niezbędne. Nie ­rozumiem firm, które nie chcą korzystać z takiej oferty. Dopiero odpowiednio przeszkolony kierowca potrafi w pełni wykorzystać to, co daje mu technika.

Na przykład Predictive Powertrain Control okazał się w Schnug Polska tak skuteczny w ograniczaniu zużycia paliwa, że zdecydowano się na domontowanie tego systemu w starszej części floty. – Michał zadecydował, że to się opłaci – mówi Kamiński. – Dziś średnia dla firmy to poniżej 26 litrów, a jeszcze niedawno zakładaliśmy, że będzie dobrze, jeśli zejdziemy do ok. 30 l.

Zaufanie do marki widać nie tylko na przykładzie ciągników. Schnug Polska rozbudowuje także flotę samochodów dostawczych – jak na razie są to cztery Sprintery. Również trzecia noga firmy, która jest prawdziwą pasją szefów Schnuga w Polsce, znakomicie się rozwija: chodzi o rekonstrukcje starych Mercedesów.


Wszystko zaczęło się od startów w rajdach samochodowych i kontaktów z polskim i niemieckim środowiskiem miłośników oldtimerów. W ten sposób do firmy trafił pierwszy, zupełnie zrujnowany Mercedes 280 CE, którego – dzięki talentowi jednego z mechaników – udało się zrekonstruować. Kolejnym był unikatowy model 350 SLC. – Postanowiliśmy zająć się tym komercyjnie. Niebawem zbudujemy odrębny warsztat, w którym będziemy się zajmować renowacjami starych samochodów – opowiada Tomasz Kamiński, który mocno zaangażował się w ten „historyczny sport”.

Dumny prowadzi nas do hali, w której trwa rekonstrukcja Mercedesa 1113 z 1963 roku z zabudową Ackermanna. Stary meblowóz przemieni się w autotransporter do przewozu rajdowego oldtimera. To praca na zamówienie klienta z Niemiec. Michał Żywarski pokazuje także dwa dostawcze Mercedesy 206, które wkrótce odzyskają swój dawny blask i będą służyły w firmie.

– Zaczęło się od ciężarówek, przez auta sportowe spod znaku AMG aż po zabytki, wszystko spod znaku gwiazdy – śmieje się Tomasz Kamiński. – Ta marka po prostu wciąga. Tak naprawdę przekonała mnie do tego, co dzisiaj robimy. Bo ja, przyznaję, nie lubiłem transportu. Jestem logistykiem, wcześniejsza współpraca z firmami transportowymi była dla mnie raczej zniechęcająca. Teraz patrzę na to inaczej. Transport wymaga dużych inwestycji przedpłaconych, a jednocześnie marże nie są wysokie. Dlatego trzeba optymalizować koszty. Ale jak się ma takie narzędzia, jak np. nowoczesne ciężarówki Mercedesa z Predictive Powertrain Control czy systemem FleetBoard, to da się zarobić na tym pieniądze.

Zdjęcia: Paweł Rybałtowski

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy